Wejdz na poklad jako pierwszy

Na ten temat powiedziano już chyba wszystko. Zupełnie tak samo jak o wczorajszym meczu na Stadionie Narodowym. Lotniska. To co jednak jest najbardziej zaskakujące, to nie obsługa pasażerów, czy obojętność z ich strony i nie używanie języka polskiego. "Next!" - i masz wrażenie, że przy odprawie powiedzą Ci, że nie kwalifikujesz się do wejścia na pokład samolotu.

Istnieje możliwość wykupienia usługi "wejdź na pokład jako pierwszy". Ludzie wykupują, ale jasną sprawą jest, że mniej jest tych, którzy z tego korzystają, niż tych którzy się pchają. 

No bo co z tego, że ktoś dopłacił i chce dojść do samolotu czytając gazetę, skoro się nie da, bo trzeba martwić się o to, żeby tej gazety za chwilę nie trzeba było wyrzucić do kosza. A przypuszczam, że zdarzają się też tacy, którzy podejmują próby wślizgnięcia się z grupą, która wykupiła usługę pierwszeństwa.

Któż by nie chciał spokojnie dokończyć kawy czy doczytać ciekawego artykułu, by móc bez pośpiechu wejść do samolotu z myślą, że to na MNIE czekają z odlotem. Każdy wychodzi z założenia, że im wcześniej wejdzie na pokład, tym lepsze miejsce sobie zajmie. A co to znaczy lepsze miejsce? Z przodu, gdzie nie będę musiał iść przez całą długość samolotu, a i tak wcale nie dostanę jedzenia jako pierwszy, bo barek jest również na końcu? Najwcześniej też nie wyjdę bo z drugiej strony też jest wyjście. A w autobusie i tak będę musiał czekać 20 min. na wszystkich. Czy z tyłu, gdzie pogram spokojnie w grę licząc na to, że nikt mi w niczym nie przeszkodzi? Przy oknie, czy przy przejściu? 

Są tacy, którzy lubią jak najdalej od okna i tacy, których rajcuje widok chmur. Załóżmy, że mam wykupią usługę "wejdź na pokład jako pierwszy" i wybieram miejsce przy przejściu, z różnych powodów. Po co więc wykupuję usługę, skoro za chwilę dziesiątki spoconych pasażerów będzie przechodzić obok, trącając mnie walizkami i kurtkami? Po co, skoro za chwilę będę musiał się podnieść i przepuścić tych, którzy wybierają miejsce przy oknie? Już wolę być "gorszy" i wejść trochę później. A przy tym zburzyć fryzurę tego zarozumiałego typa z przodu i spokojnie wybrać sobie miejsce. Właśnie takie z którego będę zadowolony, bo chyba jeżeli mam wykupiony bilet to znajdzie się dla mnie wolny fotel. To chyba nie działa na tej zasadzie co pociąg i nie będę zmuszony cały lot podpierać drzwi od WC?

PS. Przyznam szczerze, że dopiero po obejrzeniu filmu "Argo" (polecam), dowiedziałem się, że dawniej fani rakotwórczego dymka, mogli go puszczać na pokładzie samolotu.


Facebook: 
Ponglisz na Facebooku

0 komentarze:

Spostrzezenia zycia codziennego w UK#1


Cieszę się, że poznałem inną kulturę. Nie gorszą czy lepszą, a inną. Swoboda dzieci i ich brak wychowania, społeczne przyzwolenie na palenie papierosów (np. czternastolatki z papierosami chodzą po ulicy, proszą o papierosy) jest niewyobrażalna. Gdy ja miałem tyle lat nawet do głowy mi nie przyszło, żeby chociaż spróbować, a jak ktoś tak bardzo tego chciał to chował się po krzakach, i to w krzakach na osiedlu drugiego końca miasta, żeby sąsiad nie doniósł rodzicom. Z drugiej strony te dzieci szybciej się usamodzielniają, szybciej idą do pracy. Albo staczają się i szybciej idą na dno.

W najdroższych sklepach traktują Cię miło i normalnie nawet jak jesteś ubrany na sportowo. Tutaj wygląd czy styl Twojego ubierania się nikogo nie obchodzi. Przyznam szczerze, że mi to czasami przeszkadza. I znowu muszę wrócić do tego nieszczęsnego autobusu. W Polsce bardzo rzadko spotykałem się z tym, żeby niechlujne i kompletnie zaniedbane osoby korzystały z tego środka transportu. Zdarzało się, ale nie tak często jak tutaj. Jednym słowem, nie da się wytrzymać, a gdyby mi tak przyszło siedzieć przy tym człowieku dłuższy czas, to nie chciałbym być na miejscu pasażerów. Co ja mówię, nie trzeba było przy nim siedzieć, żeby poczuć smród rozkładający się niczym kilkutygodniowe zwłoki (wiem jak pachną bo pomieszkały sobie za moją ścianą). Też o tym opowiem. Przejdzie taki człowiek korytarzem to fetor utrzymuje się w powietrzu przez najbliższych kilka chwil. Sodoma i gomora! Żeby tylko facet... Częściej są to kobiety na rękach z małym dzieckiem. Albo z wózkiem w zimę, a dziewczynka bez czapki i szalika. Buty to też najmniejszy problem bo wietrzyła akurat nóżki bez skarpet, a mamusia prawie łysa, śmierdząca, wytatuowana, z telefonem i petem w ręku (nie zdążyła dopalić na przystanku i zatrzymała na później).

Nikt się nigdzie nie spieszy, oszaleć można w kolejce do kasy, gdy kupując rozmawia z kasjerką, a ta przez 10 minut pomaga mu pakować zakupy do wózka. Prawo jazdy można zdobyć bardzo łatwo, ale kto by tu słyszał o wypadku czy potrąceniu pieszego? Przeważnie każdy samochód ustąpi tutaj drugiemu i zawsze zatrzyma się i przepuści pieszego na pasach. Nawet i na środku ulicy, gdy zechce się komuś właśnie tak przechodzić na drugą stronę. Każdy pieszy zawsze przy tym podziękuję machnięciem ręki do kierowcy i to jest taki zwyczaj. Ja mam z tym problem bo w Polsce występuje to rzadko i kiedy mam to zrobić czuje się nieswojo, dlatego częściej kiwnę głową. Od tego kiwania może rozboleć głowa. Zawsze, gdy np. spieszę się i nie podziękuję to później wydaje mi się, że kierowca na pewno pomyślał -"kolejny niewychowany Polak".

Pogoda w Polsce chyba lepsza od tej tutaj. Chociaż na dzień dzisiejszy u mnie świeci słońce, a w tam wszędzie śnieg. Powyżej 20 stopni oznacza tu niesamowity upał, często natomiast pada deszcz z taką wichurą, że łamie wszystkie parasole. Wtedy najczęściej po kilku chwilach nie sposób zauważyć, że coś takiego miało w ogóle miejsce. Pogoda jest depresyjna, szaro i ponuro. Wilgoć jest nie do zniesienia. Na sufitach i ścianach często jest grzyb. Na futrynie okna też (nie wiem czemu mają je drewniane). Temat okien poruszałem TUTAJ.

Z pewnością takich pająków z jakimi spotkałem się w UK, nie ma w Polsce. Z kolei brak komarów jest genialny.


Facebook: 
Ponglisz na Facebooku

5 komentarze:

"Ponglisz" - jezyk pongielski, czyli wyjasnienie nazwy bloga

Dla niektórych nazwa mojego bloga jest niezrozumiała. Chodzi o nietypową mieszankę języka angielskiego i polskiego tworzoną przez Polaków. "Mam dzisiaj offa" jest formą bardziej użyteczną niż "mam dzisiaj dzień wolny od pracy", bo pozwala szybciej przekazać tę samą treść. Pomijamy fakt, że jest to karykatura poprawnej polszczyzny. Dla większości ważniejsza jest szybkość niż jakakolwiek językowa poprawność. Ważne też jest, żeby używać ich z umiarem. "Przyjedź lepiej tubą bo teraz jest bik trafik a ja mam offa, to skoczymy sobie na szoping i wydamy trochę keszu” – tak właśnie wygląda "pongliszowe" zdanie.

Wśród młodych Polaków nie brakuje również takich, którzy po kilkumiesięcznym pobycie w Wielkiej Brytanii uważają, że - zapomnieli już niektórych słów w ojczystym języku. "Byłem dziś w pracy bardzo busy" ("zapracowany" to przecież takie staromodne słowo), miałem krótki break (nikt już nie pamięta, że to "przerwa"), "czeka mnie poważne interview" (któż by zawracał sobie głowę "rozmową kwalifikacyjną").

I co tu więcej dodawać? Chyba tylko: chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie, strząsa skrzydła z dżdżu, a trzmiel w puszczy, tuż przy Pszczynie, straszny wszczyna szum. 

0 komentarze:

Koszmar autobusowy i jego gentleman



Ludzi w autobusach pełno, ale zawsze wtedy kiedy ja nim jadę. Nie wspomnę już o przystankach, gdzie kłębi się tłum czekających. Otwierają się drzwi i zaczyna się problem - kto pierwszy wsiada i kogo trzeba przepuścić. Po chwili namysłu i uśmieszkach starszych Pań, każdy wpycha się w ostateczności przed te osoby. Pierwsi pasażerowie wsiadają, kupują bilet (nawiązując przy tym pogawędkę), robią krok i... zatrzymują się. Następni mają przed sobą wystarczająco tyle miejsca, żeby postawić stopy na podłodze. 

Pozostała setka osób stoi na ulicy i nie może wsiąść. Kierowca apeluje: "Proszę przejść dalej w głąb autobusu, pozostali pasażerowie nie mogę wsiąść!"... i nic. Ludzie stoją w drzwiach, reszta czeka na chodniku. Kierowca apeluje: "Proszę pasażerów stojących w drzwiach o przejście do środka autobusu!". 

Ci bardziej inteligentni rozglądają się, chwilę myślą, aż wreszcie robią krok do przodu. Hurra! W autobusie mieszczą się kolejne cztery osoby. Reszta dalej czeka na chodniku. Kierowca wyłącza silnik, wychodzi ze swojej kabiny i po raz kolejny apeluje: "Proszę odejść od drzwi! Jeżeli nie przesuną się państwo do środka, autobus nie pojedzie!". Po kilku minutach wszyscy jakoś się upychają, ściśnięci jak sardynki. Za każdym razem sytuacja się powtarza: człowiek wsiada, kupuje bilet, robi krok i chwyta się pierwszej rurki, stając jak wmurowany.

Niecodzienna sytuacja. Autobus zapchany, ale tradycyjnie tylko przód bo dalszy jego głąb kompletnie pusty. Przystanek, a starowinka chce wyjść. No i zaczynają się schody. Kierowca czeka, a ludzie nawet gdyby chcieli nie mogą jej zrobić miejsca bo ona jest ze swoim wózkiem, którego się podtrzymuje. A który jest szerokości całego korytarza. Babcia próbuje rozpychać wszystkich na bok najeżdżając każdemu na nogi. Efektu nie przynoszą nawet jej prośby, a wszyscy i tak uparcie twierdzą, że nie mogą zrobić miejsca bo za dużo ludzi. Starsza Pani coraz bardziej się trzęsie bojąc się, że autobus za chwilę ruszy więc przystępuje do działania. Ostatecznego.

"Proszę zróbcie dla mnie miejsce, chce wysiąść z autobusu". To na nic. Jest coraz bardziej podirytowana. "Ludzie! Pomóżcie mi i przesuńcie się na bok". Kierowca reaguje i apeluje o to samo. Każdy na siebie spogląda mętnym wzrokiem i myśli - gdzie przejść, jak przejść, w autobusie jestem, dokąd mam niby pójść?! Osoby na zewnątrz, które czekają na przystanku zaczynają się coraz bardziej niecierpliwić i podchodzą do okien, żeby sprawdzić co tam się dzieje. Starowinka nie wytrzymuje i swoim przeraźliwym głosem: "Cholera ludzie! Ja chce tylko wyjść z autobusu! Dlaczego wy mi na to nie pozwalacie?!". Mało brakowało, a ta starsza Pani by się popłakała. Miejsce się znalazło, ale nie znalazł się nikt kto mógłby jej pomóc przekroczyć próg. Miny każdego mówiły same za siebie - widzę i nie wierzę. Gdzie Ci kulturalni Anglicy i przemiły gentleman?


Facebook: 
Ponglisz na Facebooku

0 komentarze:

Czy jestes dumny z bycia Polakiem?


To pytanie powinno być sformułowane trochę inaczej. Można być dumnym z czegoś co osiągnęło się samemu i na co mieliśmy jakikolwiek wpływ, ale nie z narodowości. Jak można być dumnym z czegoś co jest przypadkowe?

Prawidłowo zadane pytanie: czy jesteś zadowolony z tego, że jesteś Polakiem? Odpowiedź wtedy jest prosta. Oczywiście, że tak. 

Z ust kogoś kto zdecydował się na życie za granicą może brzmieć to trochę dziwnie. Zwłaszcza, że nikt go do tego wyjazdu nie zmuszał. Tymczasem właśnie za granicą można tak naprawdę poczuć się prawdziwym Polakiem. A z tego jakim się jest Polakiem, właśnie można być dumnym. Nasza polskość nie objawia się w tym, że wywiesimy flagę w święto narodowe, czy kolejną rocznicę, która nas nie dotyczy.

Dumny jestem, kiedy Anglik w sklepie kupuje polską podwawelską. Dumny jestem, kiedy obcokrajowiec w parku popija polskiego Lecha. Dumny jestem, kiedy po przegranym meczu Polak wychodzi na ulicę w trykocie reprezentacji. Dumny jestem, kiedy w bibliotece widzę tablicę ogłoszeniową w polskim języku. Dumny jestem, kiedy Anglik w samochodzie słucha polskiej muzyki. A flaga? No, nie mam. A może mam, ale nie wiem gdzie. Chyba nawet ją ucałowałem w furii jaka mnie ogarnęła po strzale Błaszczykowskiego w meczu Polska - Rosja. A w tym ostatnim meczu też trzymałem, ale bardziej zasłaniając twarz z niedowierzania. 

Każdy Polak mieszkający w swoim kraju narzeka na wszystko co go otacza, a każdy Polak mieszkający za granicą za tym tęskni. Tutaj doceniasz tą "polskowatość".


Facebook: 
Ponglisz na Facebooku

2 komentarze:

Futbol jest okrutny, ale za to go kochamy. United za burta



Konfrontacja lidera angielskiej Premier League z mistrzem Hiszpanii - zakończona. „Panie Turek, kończ pan ten mecz!” – tak angielscy kibice podświadomie krzyczeli w myślach zachęcając tureckiego arbitra do użycia ostatecznego gwizdka. Manchester dzisiejszej nocy bawi się do białego rana, a Madryt przez najbliższych kilka dni będzie opłakiwał dotkliwą porażkę w żałobie. Żądza triumfu w rozgrywkach europejskich należy do Czerwonych Diabłów, którzy tym samym zrehabilitowali się za poprzedni sezon, gdzie odpadli z gry już po fazie grupowej.

To wstęp do tekstu, który napisałem kilka godzin przed meczem.

Prawda jest taka, że Czerwone Diabły przegrały na swoim stadionie z Realem Madryt 1:2. Ich przygoda z Ligą Mistrzów dobiegła końca. W tym momencie można zastanawiać się jak wyglądałby ten mecz, gdyby nie decyzja Cuneyta Cakira.

Było upragnione 1:0 dla ekipy sir Alexa Fergusona. Z nieba do piekła gospodarzy zabrał jednak... sędzia z Turcji, który w 57. minucie niesłusznie wyrzucił z boiska Naniego.

Arbiter nie kryje swoich sympatii do Hiszpańskiej piłki i konkretnych drużyn, a w szczególności do Realu. Jego stronniczość była widoczna tak jak reakcja kibiców zgromadzonych na stadionie wobec feralnej decyzji. Karny pod koniec meczu też jakoś dziwnie umknął jego uwadze.

Kartkę dostaje się za konkretny atak, a żadnego ataku nie było. Nani przyjmował piłkę, a Arbeloa w niego wbiegł. Jego noga była uniesiona dużo wcześniej, a jego celem była piłka. Noga nawet nie była wyprostowana, a za to przede wszystkim otrzymuje się karę, mało tego! Portugalczyk robił, co tylko mógł, żeby zmniejszyć skutki zderzenia, kiedy tylko poczuł opór. Wszystko widoczne jest na powtórkach. Nawet to, że ugina nogę w kolanie po tym jak trafia Arbeloę. 

Dwa słowa od siebie dorzucił Przemysław Rudzki - komentator Canal+ Sport...

"Manchester United nie odpadł przez sędziego. Manchester United odpadł, ponieważ nie zostawia się takiego fightera, jak Rooney, w TAKIM MECZU, na ławce rezerwowych. To tak, jakby pójść na najważniejszą randkę życia z nieumytymi zębami. Albo bez zębów."

To ja te dwa słowa skomentuję...

Mieć takie zdanie na ten temat to tak, jakby na najważniejszą randkę życia wysłać kolegę. Albo uważać się za lepszego stratega od Fergusona. 

Ten kto kwestionuje decyzję Fergusona jest po prostu idiotą. Przyznam, że gdy zobaczyłem wyjściowy skład kilkadziesiąt minut przed meczem, dostałem małej palpitacji serca. Małej, dlatego bo już niejednokrotnie przekonałem się, że Ferguson wie co robi. Zadaniem grającego od pierwszych minut Welbecka wcale nie było strzelanie bramek. On miał wyłączyć z gry ofensywnej Alonso i ten plan okazał się strzałem w dziesiątkę. To nie było zadanie dla Rooneya. Zwyczajnie nie dałby sobie rady. Posadzenie go na ławce okazało się prawdziwym majstersztykiem. 

Welbeck poradził sobie nie gorzej niż Giggs, który zdzierał kolana do czerwoności w powstrzymywaniu Ronaldo. Był fantastyczny i szkoda, że jego jubileusz zakończył się w takich okolicznościach. Dał z siebie wszystko i jest prawdziwym geniuszem. Przecierałem oczy ze zdumienia nie wierząc w to jak poczyna sobie "Pan Manchester".

Taktyka przyniosła fenomenalne rezultaty. Real w pierwszej połowie wyglądał mniej więcej tak jak Barcelona w pierwszym i drugim meczu z Królewskimi. Los Blancos nie stanowili większego zagrożenia i byli bezsilni. Jose Mourinho uważa, że Manchester United grał bardzo dobrze i, że Real nie wygrałby tego meczu 11 na 11. Jego zdaniem Królewscy nie zasłużyli na awans. Nie rozumie za co Nani dostał czerwoną kartkę.

Ronaldo. Nigdy nie byłem jego fanem, ale z przyjemnością oglądałem jak zjada zęby w czerwonych barwach. Moment w którym strzela drugą bramkę jest imponujący. Najpierw przeprasza za to fanów United, a później odpycha swoich kolegów z obecnego zespołu, nie pozwalając im wciągnąć się w celebrowanie gola. Można powiedzieć, że to taka zagrywka, ale jego mina powiedziała kim jest. Zawsze i bez względu na wszystko, będzie Diabłem.

Wieczór na Old Trafford zakończył się oszustwem, które pozbawiło United awansu, a być może nawet pucharu.  Manchester był drużyną lepszą.

0 komentarze:

Zapowiedz meczu: Manchester United - Real Madryt


To duet elektryzujący każdego fana piłki nożnej. Przyspieszony finał Ligi Mistrzów. „Wątkiem dzisiejszego wieczoru w Teatrze Marzeń będzie wybitne dzieło sztuki z akcentem dramaturgii. Pojawią się gwiazdy największego formatu. Obowiązują stroje galowe!” - tak powinna brzmieć zapowiedź rewanżowego starcia między Manchesterem United, a Realem Madryt. Sir Alex Ferguson kontra Jose Mourinho. Dwaj przyjaciele. Dwóch wielkich gigantów. Prawdziwa perła w koronie.


Na pierwszy plan nasuwa się zlekceważenie uwag Fergusona. Dwóch asów w drużynie tego szkoleniowca, którzy na własnym podwórku radzą sobie całkiem nieźle. Mimo to, Rafael i Jones ewidentnie nie przyłożyli się do zadania domowego. Ten pierwszy kompletnie nie poradził sobie z Ronaldo. Wyższość Portugalczyka nad Brazylijczykiem w skutkach widoczna była tak jak meteoryt w Czelabińsku. Z tym, że Real może mówić o niewypale, a Manchester o szczęściu. Ten drugi niekiedy zbyt rozkojarzony. Kilka razy w łatwy sposób ośmieszony przez byłego gwiazdora United, pozwolił na zejście do środka stwarzając przy tym spore zagrożenie pod bramką Davida de Gei.

Młody Hiszpan zamknął usta wszystkim krytykom. Z minuty na minutę, z meczu na mecz, prezentuje się coraz lepiej. Remis sprzed 3 tygodni koledzy zawdzięczają jemu. Oprócz przepięknej parady, kiedy strącił piłkę na słupek po strzale Fabio Coentrao, miał jeszcze kilka innych interwencji najwyższej klasy.

Powrót Cristiano Ronaldo na Old Trafford będzie jednym ze smaczków tego wieczoru. Były wychowanek sir Alexa nie ukrywał sentymentu jakim wciąż darzy Manchester. Mimo strzelonej bramki dla Realu w pierwszym meczu, Portugalczyk tak jak zapowiedział tak zrobił - nie okazywał przesadnie swojej radości. Po środowym meczu zjawił się w szatni United, z kolei Fergusona kusiło by wrzucić go do kosza na pranie i wywieźć z powrotem do Anglii. Teraz Szkot sprawę ma ułatwioną i Ronaldo jest na wyciągnięcie ręki.

Pierwsze starcie na Santiago Bernabeu zakończone remisem 1:1 w pełni nie zobrazowało nam tego czego możemy się spodziewać. Możemy zobaczyć Ramosa w groteskowo dużych butach, niedopasowanym ubraniu i sztucznym nosie w kształcie czerwonej kuli, albo sędziego z kukułką na plecach, dzięki której przedwcześnie nie użyje gwizdka. A może ujrzymy Rafaela, który kręci się jak monstrualny wir wodny? Z tym, że nie sama siła Coriolisa, a bajeczny Ronaldo będzie miał wpływ na jego kierunek wirowania. Oczy całego piłkarskiego świata skierowane będą również na szybkostrzelny karabin maszynowy RVP. Tylko pytanie brzmi - jaki rodzaj broni palnej przygotuje i czy starczy naboi w magazynku? Na te i inne pytania odpowiedź zobaczymy 5 marca.

0 komentarze:

Blogger Template by Clairvo