Kiedy miła staruszka, albo rozrywkowy młodzieniec zagada do nas na przystanku autobusowym, błyskawicznie nabieramy przekonania, że Anglicy to miły, sympatyczny, otwarty i rozmowny naród.
Do najdroższego sklepu w mieście można wejść w brudnym dresie, z podartymi nogawkami i zostać obsłużonym jak należy. Dobrze, że ubiór nie świadczy o twoim statusie społecznym i, żeby go pokazać nie musisz nosić nogawek w kant. Bez znaczenia czy masz kurtkę za 5 funtów z ciucholandu, czy nosisz ją firmową za 100 funtów. Nie ma tutaj problemu, który najczęściej sięga dzieci, czy nawet młodzież w szkołach, dotyczącego wyśmiewania, czy poniżania ze względu na stan konta rodziców.
Prosty przykład z Polski. Mój wujek wracając z pracy w stroju roboczym, nieco brudny, robi zakupy. Prosząc o zapakowanie tego sera, sprzedawca odpowiada: "A czy wie pan ile to kosztuje?" - "Tak wiem". - "Niech pan sprawdzi jeszcze raz cenę, to nie na pańską kieszeń". Mój wujek nie przebierając w słowach zrównał z ziemią sprzedawcę.
Prosty przykład z Polski. Mój wujek wracając z pracy w stroju roboczym, nieco brudny, robi zakupy. Prosząc o zapakowanie tego sera, sprzedawca odpowiada: "A czy wie pan ile to kosztuje?" - "Tak wiem". - "Niech pan sprawdzi jeszcze raz cenę, to nie na pańską kieszeń". Mój wujek nie przebierając w słowach zrównał z ziemią sprzedawcę.
Centrum handlowe i ruchome schody. Żadnego głupiego stania po lewej i wymijania się po prawej. Każdy stoi jak chce i gdzie chce, choćby i trzy stopnie zajmował. A z kolei w autobusie, luz niesamowity. Można się współpasażerowi na plecach położyć, albo wbić łokieć w oko i nic złego się nie dzieje.
0 komentarze: