Wazny dzien dla polskiej pilki i kawa z Michalem Zewlakowem


2 – tygodniowy pobyt w ukochanym kraju,  jest 16 października,  zaplanowany mecz Polska – Anglia, wcześniej wyjazd z dziewczyną do Warszawy, Arkadia. Trwa spacer po galerii, mija kolejna godzina, zapamiętany na pamięć każdy możliwy sklep, ja tracący nadzieję na to, iż zdążymy wrócić do domu na spektakl wyczekiwany od dłuższego czasu. Nagle zauważam siedzącego faceta przy jednym ze stolików popijającego kawę, czytając gazetę. Myślę – cholera, gdzieś go już widziałem. Podążając dalej wchodzimy do jednego sklepu, drugiego, a ja wciąż myślę, jakby nie biorąc pod uwagę tego, że usiłuję cofać się do miejsca z którego przyszliśmy. Tylko po to by móc przyjrzeć się osobie, która wydała mi się znajoma. Refleksjami dzielę się z dziewczyną, a moje przypuszczenia to jeden z braci Żewłakow. Po chwili zastanawiam się – przecież dziś gra reprezentacja więc po co miałby przebywać w miejscu w, którym ja też się znajduję. Może to jest jego brat Marcin... 


Dziewczyna się śmieje, nie wierzy, usiłuje mi wmówić, że pomyliłem go z kimś innym, lecz ja nie daje za wygraną i robię wszystko by się upewnić. Przechodzimy obok niego raz, po chwili kolejna runda i kolejne kółko. Zgłupiałem. Próbuję więc przeanalizować wygląd. Z racji takiej, iż głowę miał lekko spuszczoną, a ja nie wpatrywałem się pożerającym wręcz obrzydliwym spojrzeniem, to jednak mój mózg zdołał zarejestrować obraz jego włosów, które miał ułożone względem irokeza. Fryzura Marcina znacząco się od tej różni, gdyż jego włosy są bardziej ułożone do tyłu stąd pewność, że to legionista. Mój uśmiech na twarzy tym bardziej robi się pełniejszy. 


Nie należę do osób którym łatwo przychodzi nawiązywanie znajomości, chociażby rozmowy. Tym bardziej, że kilka metrów dalej na ławce obok mnie, siedzi rekordzista pod względem występów w drużynie narodowej, obrońca Legii Warszawa. Nie akceptowałem myśli, iż moje przypuszczenia mogą okazać się błędne, ponieważ kogo jak kogo, ale Żewłaka poznałbym nawet z odległości 100 metrów. Dziewczyna wciąż utwierdza mnie w przekonaniu, że się mylę. Moje myśli skupiają się tylko i wyłącznie na tym, że to sytuacja jedna na milion, że taka w moim życiu więcej może się nie powtórzyć. Brakuje jednak odwagi by podejść, wydobyć z siebie choć jedno słowo, poprosić o autograf. Myślę - jaki autograf? Upewniam się czy na pewno mam aparat... W jednej chwili dociera do mnie dlaczego Sir Alex Ferguson żuję gumę w sposób jaki żuję. Nagle wstaję i oznajmiam, że do niego idę, choć dziewczyna nadal nie wierzy. Wyraz na jej twarzy, który towarzyszył jej od momentu w którym dowiedziała się o mojej 'chorej wyobraźni' szybko zniknął, kiedy zobaczyła, że odległość, która mnie z nim dzieli to zaledwie jeden krok.

O czym myślałem przemierzając od miejsca w którym znajdowałem się wcześniej, do kanapy na której siedział? To czy w ogóle do niego dojdę bo obawiałem się kompromitacji w postaci upadku ze względu na nogi, które miałem jak z waty. Kluczowym momentem całej tej sytuacji były pierwsze słowa:

           A) Dzień dobry, czy jest Pan tą osobą o której myślę?
           B) Dzien dobry, to zależy o kim myślisz
           A) Michał Żewłakow
           B) Zgadza się

Gdy emocje biorą górę dzielę się wrażeniami z dziewczyną po czym dzwonię do swojego brata Kamila, gdyż czuję ogromną potrzebę by ktoś się o tym dowiedział.

Od tamtego momentu zawsze zastanawiam się nad tym, co byłoby gdybym uwierzył w moje urojenie, gdybym posłuchał dziewczyny i to zignorował. Uważam, że w moim przypadku większym sukcesem jest to, iż przezwyciężyłem strach i stanąłem oko w oko z takim wyzwaniem, aniżeli zdjęcie którego kopii na dysku mam kilka. Gdyby przed całym zajściem ktoś mi powiedział, że to zrobię z pewnością bym go wyśmiał, ale dziś ta sytuacja sprawia, że jestem odważniejszy i bardziej otwarty na ludzi, stąd być może pomysł i chęć pisania bloga oraz dzielenia się z Wami moimi wrażeniami.

Nie sposób jest opisać emocje, które we mnie drzemały i ta sztuka nie udałaby się nikomu. Bardzo żałuję, że nie każdy rozumie czym się zachwycam. Może gdyby to był Ronaldo miałbym więcej sprzymierzeńców? Być może, lecz wtedy mój entuzjazm byłby mniejszy nim w przypadku 'Żewły' :-)

Zapraszam na fanpage mojego bloga.

3 komentarze:

Blogger Template by Clairvo